Na zachodniej Ukrainie nie ma palm, piaszczystych plaż, wielbłądów i ciemnoskórych tubylców. Są za to połoniny i zapierające dech w piersiach dzikie tereny zielone, stare zamczyska, barokowe kościoły i pałace. Najstarsze cerkwie. I ludzie tak szczodrzy w uczuciach, że nie do zapomnienia
tekst Dagmara Babiarz | ||||
Uczty do rana, suto zakrapiane miejscowym alkoholem, urozmaicane pieśnią płynącą prosto z gardła i zapewnianiem o przyjaźni do ostatniego tchnienia. Takie cuda można zobaczyć tylko tutaj. I tylko tu przeżyć.
Polakom najbliżej do Ukrainy zachodniej, ale nie tylko z tego powodu należy ją zwiedzić. Atrakcyjność tych okolic podsycana jest dodatkowo świadomością historyczną. Czasy świetności I Rzeczypospolitej dokumentuje wiele z tych miejsc i wiele tutejszych zabytków. Aby to wszystko zwiedzić i obejrzeć, trzeba by kilku miesięcy. Ograniczeni czasem wybieramy jeden z licznych wariantów.
Lwów
Początki Lwowa sięgają XIII wieku, kiedy to nowo założony gród, nazwany imieniem syna założyciela, stał się chwilę później stolicą księstwa halicko-wołyńskiego. W XIV wieku, gdy Ruś Halicka pogrążyła się w wojnach, znaczenie grodu zmniejszyło się drastycznie, ale w 1349 roku trafił wraz z Rusią pod zarząd polski i wtedy go odbudowano, w krótkim czasie przywracając rangę stolicy Rusi. Lwów kwitł przez następne cztery wieki. Potem wojny XVIIwieczne, a zwłaszcza niszczycielski najazd Karola XII z wojskami szwedzkimi, po raz kolejny zniszczyły miasto. I znowu - nie na długo. Wiek XIX to znów okres świetności Lwowa - stał on się wtedy synonimem miasta nowoczesnego: pierwsze latarnie gazowe, pierwsze w Polsce tramwaje, system kanalizacji i wodociągi. Lwów rósł w siłę i pracował na miano kulturalnego centrum i nowoczesnego ośrodka. Sytuacja taka trwała aż do II wojny światowej, która straszliwie poraniła miasto i niemal pozbawiła go jakiegokolwiek znaczenia.
Obecnie Lwów po raz kolejny się odradza. Ma wszelkie predyspozycje. Bogatą, fascynującą historię, cudowną architekturę i dumnych mieszkańców.
Zwiedzanie Lwowa to historia bez końca. Miasto po latach budzi się do turystycznego życia, co oznacza, że wiele miejsc wymaga jeszcze odkurzenia i oprawy, ale nie umniejsza to ich wartości. Lwów trzeba zwiedzać uważnie - wpatrywać się w budowle, szperać po zaułkach, zaglądać tam, gdzie, wydawałoby się - nic nie ma. Na Lwów trzeba czasu i uwagi. Polecam go koneserom.
Punkty szczególne:
Plac św. Jura - z katedrą. Ta katedra to jeden z najdoskonalszych pomników późnego baroku. Stoi na wzgórzu, na którym wybudowana została pierwsza cerkiew drewniana.
Ossolineum - słynna biblioteka ufundowana przez Maksymiliana Ossolińskiego, gdzie wydrukowano m.in. Słownik Języka Polskiego Lindego. Imponujący, klasycystyczny pałac ukończony w XIX wieku.
Plac Mickiewicza z monumentem tegoż - najsłynniejszy plac miasta, najczęściej fotografowane miejsce.
Ponadto wśród wielu innych warte obejrzenia są Cerkiew Przemienienia Pańskiego - najważniejsza cerkiew lwowska; ormiańska Katedra Wniebowzięcia
NMO - jedna z najstarszych i najwspanialszych świątyń tego typu; cerkiew Uspieńska - najważniejszy tutejszy obiekt sakralny; synagoga Złota Róża, a właściwie jej ruiny; najokazalszy renesansowy budynek - Kościół św. Andrzeja, centrum kultu wiary rzymskokatolickiej i najstarszy gotycki zabytek Lwowa - katedra łacińska Wniebowzięcia NMP.
Osobna historia to Rynek lwowski, powstały jeszcze w XIV wieku - z imponującym, potężnym ratuszem oraz studniami- fontannami i historycznymi kamienicami, z których niemal każda jest absolutnie wyjątkowa.
I jeszcze miejsce, którego nie wolno pominąć: jeden z najstarszych cmentarzy polskich, Cmentarz Łyczakowski, oraz przylegający do niego Cmentarz Orląt. Niezwykła symbolika miejsca oraz jego historyczność sprawiają, że zaduma się tu każdy polski turysta.
Okolice
Delektowanie się Lwowem może zająć całe miesiące, ale ci, którzy nie mogą sobie na to pozwolić, powinni po kilku spędzonych tutaj dniach ruszyć na podbój pobliskich terenówh - równie ciekawych. Niedaleko jest Żółkiew, siedziba hetmana polskiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego i ulubiona rezydencja Jana III Sobieskiego. Nieopodal leży Krzemieniec ze słynnym Liceum Krzemienieckim założonym przez Hugona Kołłątaja i Tadeusza Czackiego oraz nie mniej słynnym muzeum Słowackiego. Oto Kamieniec Podolski - jedno z najpiękniejszych, najbardziej urokliwych miasteczek Ukrainy, pretendujące do wpisu na listę zabytków światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Jeśli ktoś dotąd nie zakochał się w Ukrainie, z pewnością zrobi to po zwiedzeniu Kamieńca.
A będąc w Kamieńcu musimy zajrzeć do Chocimia - miejsca sławnych bitew Rzeczypospolitej. Fascynaci literatury skorzystają z okazji i odwiedzą Drohobycz, który, poza ofertą historyczno-architektoniczną (zabytki, potężna synagoga, liczne cerkwie), może pochwalić się domem Bruno Schulza, muzeum z jego freskami i słynnym sklepem cynamonowym.
Stąd rzut kamieniem do Truskawca, ulubionego kurortu wielu, m.in. marszałka Piłsudskiego. Malowniczo położony wśród lasów, w dolinie, nad rzeką, słynący z leczniczych źródeł mineralnych. W latach II Rzeczypospolitej miejsce uważane za drugie po Krynicy polskie uzdrowisko, a zbiór opowiadań "Sanatorium pod Klepsydrą" Brunona Schulza powstał z inspiracji tym właśnie miejscem.
Co ważniejsze - pomimo całej historyczności jest to nadal funkcjonujące, urocze miejsce uzdrowiskowe z całym wachlarzem usług: od leczniczych zabiegów, poprzez turystyczne zwiedzania urokliwych okolic, aż po knajpiane uciechy. Dla każdego coś.
Nie tylko historia
Ukrainę, zwłaszcza tę część zachodnią, trzeba zwiedzać świadomie. Wtedy dostrzeżemy niesamowite bogactwo kraju, w którym na każdym kroku natykamy się na historię upstrzoną zabytkami. Ale nie tylko zwiedzanie jest atrakcyjne na tym terenie. Ukraina ma całkiem dobre, chociaż wciąż dążące do doskonałości zaplecze turystyczne - szereg hotelików, moc restauracji, kawiarenek i knajpek. Ukraińcy potrafią się bawić i wiedzą, jak korzystać z życia. Mają fantastyczną kuchnię i potrafią stworzyć niepowtarzalną atmosferę przy biesiadzie. Jednak i tu trzeba być uważnym - poszukać, nie zadowalać się byle czym i nie spieszyć się w wyborze. Na Ukrainę trzeba czasu. Dopiero wtedy można wybrać z niej to, co najpiękniejsze.
Garść informacji praktycznych
Waluta to hrywna, ze znalezieniem bankomatu nie ma najmniejszego problemu, natomiast gorzej z płaceniem kartami.
Lepiej na to nie liczyć. Noclegi wskazane jest rezerwować dużo wcześniej i sprawdzić warunki oferowane przez dany hotel. Moc restauracji i knajpek gwarantuje, że turysta nie umrze z głodu, a przeciwnie - może delektować się różnorodnymi, wyszukanymi daniami. Pod warunkiem, że starannie wybierze restaurację. I najważniejsza rada dla amatorów wycieczek na Ukrainę - uzbroić się w cierpliwość. Nie dziwić niczemu. Nie próbować wprowadzać swojej logiki w tamtejszą rzeczywistość. Należy poddać się nurtowi - tylko wtedy taka wycieczka to będzie autentyczna przygoda i niekłamana przyjemność.
Dagmara Babiarz - polska dziennikarka, pisarka i podróżniczka. Publikuje w czasopismach polskich i polonijnych w Irlandii, Szkocji, Anglii ("Głos Polski", "Głosik", "Życie na Wyspach", "Polski Ekspress"), a także USA. Tematyka jej artykułów wiąże się głównie z kulturą i życiem społeczności, które poznaje podczas licznych podróży. W 2007 roku ukazała się jej debiutancka książka "Otwórz oczy" - opisy obyczajów ludzi mieszkających w najodleglejszych zakątkach świata. W 2008 roku pojawiła się kolejna książka "Podróż za kilka zielonych", w której autorka koncentruje się na autochtonach i kulturze najpiękniejszych zakątków USA.
http://www.essence-magazyn.pl/index/numer/sierpien_wrzesien_2010/ukraina.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz