wtorek, 28 września 2010

Annette Messager. Na pokaz

Swego czasu, 11 września wybraliśmy się na wernisaż do warszawskiej Zachęty na wystawę Na pokaz Annette Messager. Prezentowane prace nam się nie podobały, więc nawet nie zamieściliśmy notatki z tego wydarzenia. Jednak w ramach dzielenia się swoją wizją artystycznego świata, postanowiliśmy dodać nieco od siebie dlaczego tak naprawdę przez wystawę przeszliśmy w pośpiechu uciekając z jednej sali do drugiej, by na końcu z ulgą wyjść całkowicie ze świata Annette Messager.

Monograficzna wystawa Annette Messager w Zachęcie jest pierwszą retrospektywą tej artystki w Polsce. W sześciu salach galerii oraz w holu prezentowane są wybrane prace z całego dorobku artystycznego Annette.

Annette z wyglądu jest miłą Francuzką. Jej spotkanie ze sztuką rozpoczęło się pod koniec lat 60. Podczas przemówienia na wernisażu wyglądała na nieco speszoną zamieszaniem wokół jej osoby. I gdy po licznych przemówieniach na jej temat dopuszczono ją do mikrofonu jedyne co chciała przekazać, to by widzowie zajęli się oglądaniem jej prac, a nie mówieniem na jej temat. Jest to typowe zachowanie artystów. Gdy byliśmy klika dni później na wystawie prezentujące prace zgromadzone przez ING i występował Jakub Ziółkowski prezentował tą samą postawę – nieśmiałego zawstydzenia. Wiadomo, artyści wrażliwymi ludźmi są. Jednak nie o ich postawie na wernisażu przecież pisać będziemy.



Chodzi o twórczość. O to co autor ma na myśli. Dlaczego przemykaliśmy przez kolejne sale niczym w popłochu? Nie podobają nam się dzieła, które prezentują traumy, bóle, wewnętrzne lęki i troski artysty. Mówimy wyraźne STOP! takiej sztuce.

Tak, wiemy, że sztuka często traktowana jest jako terapia... Tylko, że my już nie chcemy oglądać czyichś depresji, traum, problemów. Mamy już tego dosyć. Wieszając sobie obraz, czy jakieś inne dzieło sztuki w domu, chcemy by płynęła z niego pozytywna energia. By obraz dawał piękno, harmonię i spokój.

Dlatego przechodząc przez kolejne sale i widząc jak artystka pokazuje np. kobietę, jako skłonną do histerii towarzyszkę mężczyzny, która tworzy przerażające hybrydyczne stwory jedyne o czym marzyliśmy, to by uciec z takiego świata. Nie chcemy takiego świata.

Czekamy ciągle na ten moment, aż świat otrząśnie się z hołubienia makabry, tragedii, deformacji czy traum. Czekamy na PIĘKNO w czystej postaci. Nie chcemy oglądać psychoterapeutycznych wynurzeń nękających artystów. Jeśli mają problem niech idą do psychologa, terapeuty – obecnie jest naprawdę dużo technik pracy z sobą. I dopiero taki artysta nas interesuje. Artysta wyleczony, zdrowy, żyjący w harmonii ze sobą i światem. Dopiero taki artysta może stworzyć PIĘKNO. I na takiego artystę czekamy!

1 komentarz:

  1. Niestety w obowiązujących trendach tzw "Wyższej Sztuki" piękno jest uznawane za passe, jako przejaw komercjalizmu i mieszczaństwa. Niesprawiedliwie moim zdaniem, bo pragnienie piękna jest częścią ludzkiej natury, niezależnie od tego, co znudzeni, nieszczęśliwi intelektualiści chcieliby narzucic światu, ale niestety. Obecnie "najambitniejsza awangarda" tak bardzo zaprzecza pięknu, miłości, dobroci, harmonii, jak średniowiecze cielesności i zmysłowości, co, jak wiemy, wkrótce potem obróciło się o 180 stopni.

    OdpowiedzUsuń